Sprawdź co i gdzie zjeść w Marsa Alam (brzuch ci podziękuje)

Zaktualizowane:
Matylda
Dodane przez: Matylda Haoues

Wiesz już, gdzie nurkować, gdzie leżeć, a nawet gdzie podziwiać zachody słońca w Marsa Alam? Super. Ale teraz czas na temat, który naprawdę ma znaczenie… bo sorry, ale jak człowiek głodny, to i delfin go nie cieszy. Więc: co zjeść w Marsa Alam i gdzie, żeby brzuch nie tylko był pełny, ale jeszcze Ci za to podziękował?

W tym artykule podrzucę Ci sprawdzone miejscówki. Trochę hotelowego jedzenia, trochę knajpek, trochę niespodzianek. Pokażę Ci, gdzie warto przystanąć na falafela, gdzie uderzyć po owoce morza i co brać z bufetu, żeby nie żałować.

Będzie praktycznie, konkretnie i bez owijania pity w papirus. Lecimy!

Jedzenie w Marsa Alam, co musisz wiedzieć na start?

Jeśli zastanawiasz się, co zjeść w Marsa Alam, to mam dla Ciebie szczerą prawdę na dzień dobry – to nie jest kulinarna stolica Egiptu. Marsa to przede wszystkim resorty. Ogromne hotele z własnymi restauracjami, bufetami i ewentualnie jedną, może dwoma opcjami à la carte. I na tym w wielu przypadkach kończy się wybór.

Poza hotelami? Jest… skromnie. Miejscowość jako taka to raczej baza wypadowa niż mekka foodie. Znajdziesz kilka lokalnych knajpek, parę street foodów, ale trzeba ich szukać z mapą i odrobiną determinacji. Zwłaszcza jeśli nie siedzisz w samym Marsa Alam, tylko w którymś z resortów kilkadziesiąt kilometrów dalej.

chlebek arabski
fot. Jiri Hera via Canva.com

Czy to znaczy, że czeka Cię kulinarna nuda? Wcale nie! Po prostu trzeba wiedzieć, gdzie patrzeć i czego się spodziewać. A ja Ci to wszystko zaraz ogarnę. Bo nawet w miejscu, gdzie wybór nie powala, można trafić na coś, co rozwala system.

All inclusive w Marsa Alam

Co zjeść, kiedy siedzisz w hotelu? Cóż, sporo – ale pytanie brzmi: ile z tego będzie Ci smakować po trzecim dniu. Bufety w resortach potrafią być imponujące, ale też… przewidywalne.

Jeśli planujesz wakacje all inclusive, to przygotuj się na kuchenny rollercoaster z opcją deja vu przy każdym kolejnym posiłku.

  • Śniadania to klasyka: jajka sadzone, omlety robione na oczach turystów, parówki w sosie nie wiadomo jakim, croissanty, warzywa i sery.
  • Obiady i kolacje to najczęściej grillowane mięsa, ryż, makaron z „czymś”, warzywa gotowane na smutno i od czasu do czasu danie z lokalnym sznytem, czyli falafel albo kofta.

Czy to smaczne? Zależy od hotelu. Czasem trafisz na świetnego kucharza, który nawet z kurczaka potrafi wyczarować coś fajnego. Ale są też dni, kiedy bufet wygląda jak kopiuj-wklej z dnia poprzedniego.

Dlatego warto kombinować: testować nowe stacje z jedzeniem, brać po trochu i sprawdzać, co Ci pasuje. A jeśli coś pachnie dziwnie… no cóż, Egipt uczy szybkich decyzji przy talerzu.

Restauracje à la carte i tematyczne, warto czy strata czasu?

Kiedy masz dość walki o najlepszego kotleta z bufetu, to wtedy na horyzoncie pojawiają się restauracje à la carte i tematyczne. Kuszą obietnicą wyższego poziomu, mniejszego tłoku i tego, że kelner w końcu przyniesie Ci coś do stołu, zamiast zmuszać do kolejnej wycieczki po talerz.

W praktyce bywa różnie. Czasem trafiasz na świetną włoską kolację z prawdziwą pizzą (taką, gdzie ser się ciągnie, a nie łamie), czasem na „rybną ucztę”, gdzie najlepsze wrażenie robi dekoracja z cytryn. Najczęściej jednak kuchnia à la carte jest po prostu sympatyczną odskocznią od wielkiego bufetowego chaosu.

Pizza w menu a la carte
fot. Inveno Media (Getty Images) via Canva.com

I tu pojawia się pytanie: czy warto rezerwować? Tak, ale od razu po przyjeździe, ponieważ liczba miejsc bywa ograniczona, a Ci sprytniejsi łapią najlepsze terminy jeszcze zanim rozpakują walizki.

A czy warto zawsze? Jeśli masz wątpliwości, sprawdź menu przed rezerwacją. Czasem naprawdę lepiej zostać przy głównym bufecie… zwłaszcza jeśli tematyczna kolacja polega na tym, że zmieniają obrusy i serwują tę samą rybę co wczoraj, tylko pod nową nazwą.

Czy w Marsa Alam da się zjeść poza hotelem? (spoiler: tak, ale niewiele)

Co zjeść w Marsa Alam, jeśli nie chcesz patrzeć na bufet hotelowy przez cały urlop? Dobre pytanie. Prawda jest taka: Marsa to nie Sharm ani Hurghada. Lokali gastronomicznych jest tu mniej niż palm w hotelowym lobby, ale… kilka fajnych miejsc działa i naprawdę warto je znać.

W centrum Marsa Alam, tym małym ale uroczym, znajdziesz parę restauracji, które serwują świeże ryby, owoce morza i klasyczne dania egipskie.

Są też miejsca jak South Lagoon, gdzie jest spokojnie, świeżo i przyzwoicie cenowo. Nic wyszukanego, ale za to z przyjemną atmosferą i porcjami, po których człowiek nie wychodzi głodny.

Poza tym? Trochę kawiarenek i małych street foodów – idealnych na szybki falafel czy świeży sok.

W skrócie: tak, można zjeść poza hotelem. Ale cudów nie oczekuj. Parę punktów na krzyż, za to całkiem przyjemnych. Wystarczy, żeby na kilka wieczorów wyrwać się z rytuału hotel-basen-bufet-sen.

Restauracje w Marsa Alam, moje rekomendacje

Co zjeść w Marsa Alam, jeśli masz ochotę oderwać się od hotelowej rutyny? Podrzucam Ci kilka pewniaków. To miejsca, które działają, karmią dobrze i mają klimat idealny na wieczorny wypad poza resort.

  • Wunder-Bar: totalny klasyk w Marsa Alam. Europejsko-egipskie menu, świetne owoce morza, burgery, sałatki i do tego zimne piwo (tak, w Egipcie!). Zlokalizowany w Port Ghalib, więc jeśli jesteś w jednym z resortów w tej okolicy, masz tam raptem 5–15 minut taxi. Idealne miejsce na chill przy zachodzie słońca.
  • Soprano Restaurant: świeże ryby i owoce morza, a do tego klasyki kuchni egipskiej. Atmosfera luźna, bez spinki, porcje uczciwe, a wszystko w klimacie portowej knajpki. Znajduje się w samym Marsa Alam, więc jeśli Twój hotel jest dalej, warto wziąć taxi.
  • Hakuna Matata Café: miejsce z pozytywnymi wibracjami i naprawdę dobrym street foodem. Shoarma, falafel, świeże soki i ogromne naleśniki – idealne na szybki, nieformalny posiłek. Znajdziesz ją w centrum Marsa Alam, blisko plaży, więc spokojnie można połączyć wyżerkę z wieczornym spacerem nad wodą.

Jak zauważyłeś Marsa Alam nie pęka w szwach od knajp, ale te, które są, nadrabiają klimatem i smakiem. Tylko pamiętaj, iż warto sprawdzić godziny otwarcia, bo życie tu toczy się własnym, bardzo powolnym rytmem… i nikt się nie spieszy z otwieraniem kuchni, jeśli akurat nie ma klientów.

Czy warto próbować lokalnego street foodu?

Hmm… street food w Marsa to nie Kair, gdzie jedzenie z budki rządzi na każdym rogu. Ale! Od czasu do czasu trafisz tu na mały grill, okienko z falafelem albo rozgrzaną blachę, na której smażą się naleśniki większe niż talerz hotelowy.

Czy warto? Zaskakująco często – tak. Egipski street food jest prosty, konkretny i zwykle bardzo smaczny.

Dania kuchni egipskiej
fot. jonnysek (Getty Images) via Canva.com

Taameya (czyli egipski falafel z bobu), foul (gęsta pasta z fasoli), shoarma zawinięta w świeży chleb. Te rzeczy potrafią uratować wieczór, zwłaszcza jeśli masz dość bufetowych sałatek i tego samego ryżu trzeci dzień z rzędu.

Oczywiście, trzeba zachować rozsądek. Szukaj miejsc, gdzie jedzenie idzie „na bieżąco”, gdzie kręci się trochę ludzi i nie pachnie starym olejem. Omijaj wszystko, co wygląda na smutne i odgrzewane w nieskończoność pod folią. A najlepiej pytaj lokalnych, bo oni dokładnie wiedzą, u którego typa shoarma ma sens.

Desery, kawa i coś na ząb, gdzie złapać coś słodkiego?

Co zjeść w Marsa Alam, kiedy najdzie Cię ochota na coś słodkiego… a hotelowe ciasta przypominają watę cukrową z klejem? Spokojnie, nie jesteś skazany na lukrowany dramat. Choć wybór nie powala, da się znaleźć kilka miejsc, gdzie deser i kawa mają sens – serio, działają, karmią i dają powód, by wrzucić coś słodkiego na Insta.

Wunder-Bar (tak, znowu on) ma nie tylko dobre kolacje, ale też fajne desery jak lody, ciasta, naleśniki. Do tego kawa, która smakuje jak kawa, a nie rozcieńczona instantka. Klimat lekko europejski, więc jeśli tęsknisz za czymś znajomym, to miejsce będzie jak plaster na kulinarną nostalgię.

Arabska kawa
fot. Ahmed Alkmeshi (Getty Images) via Canva.com

Hakuna Matata Café też daje radę. Mają świeżo wyciskane soki, naleśniki z czekoladą (duże, sycące, totalnie warte grzechu) i bardzo przyzwoitą kawę. Idealne miejsce, jeśli chcesz złapać coś lekkiego po plażowaniu albo przysiąść na chwilę w cieniu z czymś słodkim w łapie.

Na szybko i budżetowo? W centrum Marsa Alam da się trafić na małe kawiarenki z herbatą miętową, egipską kawą i baklawą, która może nie wygląda jak z cukierni w Paryżu… ale nadrabia kaloriami i syropem. I o to przecież chodzi, prawda?

Jak jeść mądrze, żeby brzuch nie zastrajkował?

Co zjeść w Marsa Alam, żeby nie skończyć wakacji z głową w muszli i elektrolitami w walizce?

Oto złote zasady przetrwania przy hotelowym bufecie i poza nim. Proste, ale skuteczne. I tak, każda z nich oparta na moich własnych, mniej lub bardziej chwalebnych doświadczeniach.

  • Zawsze wybieraj to, co gorące i świeże. Jeśli coś leży i wygląda, jakby przeszło przez trzy cykle regeneracji, odpuść. Zwłaszcza mięso w sosie znikąd i warzywa w tajemniczym lukrze.
  • Unikaj sałatek z surowych warzyw, jeśli nie masz pewności, czym były myte. Woda z kranu w Egipcie to nie to samo, co kranówa w Krakowie. Lepiej nie ryzykować w imię kilku plasterków ogórka.
  • Z deserami ostrożnie. Te z bitej śmietany i galaretki wyglądają pięknie, ale czasem kończą się jak zły sen. Lepiej zjeść pół baklawy niż całą porcję tortu z nieokreślonej substancji.
  • Mów sobie „dość”. Naprawdę. Nie musisz testować wszystkich siedemnastu dań z bufetu przy jednym podejściu. Twój żołądek nie ma trybu degustacyjnego i przypomni Ci o tym o 3:47 nad ranem.
  • Miej w walizce żelazny zestaw: probiotyki, węgiel, elektrolity i coś na “awaryjne sytuacje”. W Egipcie wiele rzeczy zaskakuje. Lepiej, żeby nie była to rewolucja żołądkowa tuż przed wycieczką łodzią.

Jedzenie w Marsa Alam może być super, serio. Trzeba tylko jeść z głową, nie oczami. I wtedy brzuch będzie zadowolony… a Ty nie będziesz musieć tłumaczyć znajomym, czemu całe wakacje spędziłaś na leżaku najbliżej toalety.

Udostępnij ten post przez:
O autorce:
Matylda Haoues
Założycielka i autorka Egyptourist.club

Mam za sobą ponad 8-letni staż w egipskiej Hurghadzie, do której wracam z utęsknieniem co najmniej raz w roku, a jak się uda - częściej. Do skrobania w internecie przekonałam się dopiero rok temu, ale pomaganie rodakom, którzy mają tyle pytań co ja przed swoim pierwszym wypadem, sprawia mi zbyt wiele radości, żeby przestać. Jak nie siedzę tutaj, działam w branży MLM, pieszczę swojego psa Henia i dokarmiam wszystkie bezdomne koty w okolicy.

Złap mnie na: